Trudno mi jednoznacznie określić czy wolę taką zimę jak mamy obecnie w końcówce lutego, czy taką jaką pamiętam z poprzednich lat, mroźną, ze śniegiem i czasem tęgim mrozem. I jedna i druga ma swoje wady i zalety. Wcale nie tęsknił bym do tej prawdziwie zimowej pogody gdybym miał okazję i sposobność nacieszyć się nią do woli. Jednak tak się złożyło że w zasadzie zima w tym roku przeszła obok mnie lub obeszła mnie i to szerokim łukiem. Tak więc pozostaje mi to co widać, ale nie narzekam i staram się cieszyć... łapać... i podziwiać to co natura daje.
Niewątpliwie cenna zaletą ciepłego lutego jest to że można nieśmiało i z rozwagą ale rozpocząć tegoroczną przygodę z rowerem, co właśnie dziś w niedzielne przedpołudnie uczyniłem. Kondycja jeszcze nie ta, sił jakby mniej, no ale powoli czas sezon rozpocząć, nawet jak by za tydzień, dwa okazało się że był to falstart... :)
Tematów do zdjęć nie za dużo, przyroda jeszcze śpi, śnieg jak widać tylko na czubkach gór, poniżej i po lewej stronie szczyt Babiej Góry, no ale tam śnieg pewnie poleży jeszcze kilkanaście tygodni. Poza tym dominują kolory brązu, żółci no i błękitu nieba co zawsze cieszy mnie najbardziej. A i jeszcze jedno, pojawili się pierwsi spacerowicze co również mnie ucieszyło, bo w końcu nie tylko ja błąkam się i szukam nie wiadomo czego wśród traw i bezdroży, inni również!