Redyk to tylko preludium do tego co działo się w sobotnie popołudnie na 40. Babiogórskiej Jesieni. Po uroczystym powitaniu gości, oficjalnym otwarciu przez wójta gminy Zawoi, odśpiewaniu hymnu górali beskidzkich „Szumi jawor, szumi” rozpoczęło się święto folkloru, muzyki, tańca i radości.
Trudno mi tutaj faworyzować kogokolwiek z występujących, bo każdy zespół maił do zaoferowania coś wyjątkowego i niepowtarzalnego ale warto wspomnieć, w moim odczuciu o węgierskim zespole "Szélrózsa Folkdance Group". Szalone występy pełne ekspresji, radości, tańca i muzyki z węgierskim temperamentem przypadły do gustu nie tylko mnie, ale wszystkim czego dowodem były liczne, spontaniczne i gromkie brawa wypełnionego w całości placu przez sceną publiczności. Oprócz wspomnianego zespołu nie zabrakło również "Zbyrcok-a" z Juszczyna, "Magurzan" z Łodygowic, zespołu "Śwarni" z Nowego Targu, "Bractwa Zbójników Spod Babiej Góry" i pasowania na zbójnika nowego członka a na szczególną uwagę zasłużył koncert specjalnie przygotowany na tegoroczną edycję „Muzyka Babiej Góry” w skład której znalazły się niemal wszystkie zespoły dziecięce z powiatu suskiego. Wspominam oczywiście tylko te zespoły które słyszałem i oglądałem... a przecież nie byłem do samego końca. Wielkie Brawa!
To działo się na scenie a wokół sceny liczne stoiska z twórczością artystów i rzemieślników podbabiogórza, zagroda zbójecka z tradycyjnymi wypiekanymi na bieżąco "podpłomykami", pokazy na żywo tworzenia rękodzieła ludowego, a dla najmłodszych wiele zabaw, konkursów, zaś dla starszych i dorosłych jak zawsze moc atrakcji kulinarnych.
A czego zabrakło w porównaniu z moimi poprzednimi Babiogórskimi Jesieniami... no chyba trochę słońca, które to zawsze dodaje jeszcze większej radości i ekspresji ale w końcu jesienne dni nie zawsze są i muszą być słoneczne, bywało i w deszczu co też doskonale pamiętam. Mam nadzieje że przy kolejnej okazji znów tu zawitam, bo zawsze warto wszak każda edycja jest inna i niepowtarzalna.