• txt...
  • txt...
  • txt...
  • txt...
  • txt...
  • txt...
  • txt...
  • txt...

poniedziałek, 23 października 2017

Moje Tatry, Hala Gąsienicowa-Kasprowy Wierch-Hala Kondratowa. (cz. 2 ostatnia)


Kontynuując zaplanowaną trasę po opuszczeniu Kasprowego Wierchu udajemy się w kierunku Czerwonych Wierchów. Idąc grzbietem podziwiamy niemal przez cały czas po lewej stronie przepiękną panoramę szczytów słowackich wraz z wielkimi przestrzeniami Tichej Doliny.






Trasa jest wręcz bajkowa, typowa relaksacyjna, bez większych wyzwań i przeszkód. Cały czas mamy przed sobą ścieżkę którą podążamy a w oddali maleńkie postacie towarzyszy wędrówki. Z czasem odwracając się za siebie można co jakiś czas zobaczyć pomniejszający się zarys stacji na Kasprowym Wierchu, co jest na pewno wykładnikiem przebytej drogi.









Pierwszym większym wzniesieniem jaki pokonujemy jest szczyt Goryczkowej Chuby a w zasadzie nie szczyt, bo mijamy go nieco bokiem, po przejściu którego ukazuje nam się jeszcze wspanialsza panorama szczytów Kondratowej Kopy, Małołączniaka czy Kszesanicy, są one niemal na wyciągniecie ręki, nie mówiąc już o Giewoncie, do którego jest... rzut beretem.








Mimo, że trasa jest łatwa i łagodna, zdarzają się od czasu do czasu zagrożenia w postaci urwisk czy skalnych przepaści, przypominające że rozwagę trzeba i należy zachować w każdych warunkach i na każdych trasach.












Niestety krótki październikowy dzień, nie pozwala nam na kontynuację (zgodnie z założonym planem) i zaliczenie przynajmniej jednego ze szczytów Czerwonych Wierchów, z lekkim żalem skręcamy w prawo na przełęczy pod Kopą Kondracką i tak zwaną wężownicą zaczynamy schodzenie w dół w kierunku schroniska na Hali Kondratowej.




Po ponad godzinnym zejściu w leniwym tempie, powoli dochodzimy do schroniska, gdzie odbywamy ostatni ale za to najbardziej kojący i przyjemny odpoczynek połączony z ostatnim posiłkiem. Wspaniałe słońce oświetlające taras schroniska, gwar i ruch turystów tworzy niemal anielski klimat, który chciało by się zachować na długo.




Cóż wszystko co przyjemne kończy się szybko, tak jak zachodzące słońce które niemal w jednej minucie przerwało tą wspaniałą sielankę. Nie pozostało zatem nic innego jak ruszyć w kierunku Kuźnic, zachowując w pamięci wspomnienie pięknego słonecznego z nieskazitelnym błękitem nieba dnia.



i jeszcze mapka i dane statystyczne:



Zakopane, 17.10.2017

11 komentarzy:

  1. Wspaniała relacja. Nasze Tatry chociaż niewielkie, to są najpiękniejszymi górami w Europie.
    Marzę, aby jeszcze kiedyś wędrować tutejszymi szlakami. Niestety, po złamaniu nogi mam zakaz chodzenia po górach. Jak Ty to robisz, że tam gdzie jedziesz zawsze dopisuje Ci piękna słoneczna pogoda.
    Masz gdzieś znajomości?
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się być przynajmniej raz w roku, "gdzieś wyżej" zazwyczaj mi się to udaje, jakimś cudem... :) Co do pogody, cóż wynika z tego że mam szczęście, przynajmniej do niej :)
      Miło pozdrawiam.

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Hi, thanks for the nice words, I greet you hot, because in me this week cool and rain, very different from the above photos.

      Usuń
  3. Jak ja dawno nie bylam w Tatrach. Piękne góry. Mieszkam blisko gór Sowich i podziwiam je codziennie. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! ja z kolei wiele razy podziwiałem góry Sowie, lecz tylko na fotografiach, są przepiękne zwłaszcza jesienią. Może kiedyś, kto wie... :)) się wybiorę, choć to dosyć daleko z kolei dla mnie :) Pozdrowienia.

      Usuń